Na peryferiach jednego z miast
Dom stoi, mgłą zasnuty
W domu tym mieszka kilka par
Raz w roku wyjmują nuty
Podobny świat do lamp
I Pani M. do Pana
I tańczy z inną ten
Para świetnie dobrana
Dziś zaproszenia dla wszystkich ślą
Otrzymasz w piątek, w środę, za rok
Spod palców Klary popłynie walc
Bal znów się zacznie
Dom błyśnie światłem, barwami ścian
Dziadunio winem wypełni szkła
I tak co roku, bez żadnych zmian
Bal zakochanych
Szuka ramienia, znajduje skroń
Jak śnieg za oknem białą
I w złotą próżnię wyciąga dłoń
Tak jak inne oszroniałą
A tam, gdzie muzyki brak
I cicho niczym w niebie
Ktoś jednak słyszy głos
Odchodzi, dokąd – nie wie
I znów zaproszenia dla wszystkich ślą
Otrzymasz w piątek, może za rok
Spod palców Klary popłynie walc
Bal znów się zacznie
Dom błyśnie światłem, barwami ścian
Dziadunio winem wypełni szkła
I tak co roku, bez żadnych zmian
Bal zakochanych
A kto kojarzyć w natchnieniu chce
Dalekie z tym najdalszym
Do niszy zwierzeń udaje się
Po spojrzenie nieco głębsze
A potem anioł stróż podpowie trudne słowa
Żegnaj, niech pamięć nas zachowa
Bal umęczonych, powiedzmy wprost
Nie z gwiezdnych pyłów, lecz z ziemskich trosk
I pełne zgryzot okruchy szkła
Ciemność i taniec
Za głowę chwyta, przeklina świat
I lampy tłucze, nie chce już rad
Choć zakochanych, bal męki wciąż
Ciemność i taniec
Bal umęczonych, powiedzmy wprost
Nie z gwiezdnych pyłów, lecz z ziemskich trosk
I pełne zgryzot okruchy szkła
Ciemność i taniec
Za głowę chwyta, przeklina świat
A niech tam, niech, nie chce już rad
Choć zakochanych, bal męki wciąż
Ciemność i taniec
Na peryferiach jednego z miast
Dom stoi, mgłą zasnuty