Pan zapomniał jak mam na imię
To było prawie śmieszne
Pan żałuje, Pan przeprasza
Pan nie wierzy – a ja jestem
Cóż poradzić przypomniałam się niepotrzebnie
A w słuchawce automatu
Pana głos się ciągle żali
Przerywany czasem śmiechem
Pan się chyba świetnie bawi
Cóż poradzić przypomniałam się niepotrzebnie

Zimny metal w dłoni i pana miły głos
Pan umówił się z kimś ważnym
Co za los, co za los, co za los

Pan mnie prosi by nie płakać
By nie mówić z takim żalem
Bo Pan nie wie co Pan ma robić
Co Pan ma robić dalej

A ja…
Czas czekania przesypałam już
W klepsydrze cierpliwości
Tak mi przykro, muszę kończyć
Pan sili się na czułości
Bez potrzeby sama trafię na przystanek

Los wykiwał mnie bezbłędnie
Po raz n-ty do kwadratu
Jak mi przykro, jak mi smutno
Chciałam wierzyć całemu światu
Pan coś mówił, bez potrzeby
Wiem co zrobię